Kartony z archiwum domowego.
(szukam wszystkiego co dotyczy laleczek)
Jest ich bardzo dużo. Archiwum – raczej podróż w głąb czasu zsypanego niegdyś do kartonów w mnogości i nieładzie listów, szkiców, zapisków, rysunków, rachunków, zdjęć, portretów na tekturach tłoczonych złotą literą „Photographie moderne à Kharkoff”. Kim jesteście – eleganccy i odświętni fotografowani?
Corrida. Rok 1930. Arena w słońcu i zdjęciach. Od parady torreadorów, do wleczonego końmi poległego byka. Za kilka lat publiczność skrwawi się przeciw sobie w wojnie domowej. A potem będzie wojna światowa z rzymską cyfrą II. Po niej zdjęcia na polowaniu zrobią już sobie całkiem inni panowie.
Jestem z cywilizacji słowa ręcznie pisanego, ba, w szkole była jeszcze kaligrafia! A tu z trudem odczytuję teksty kładzione piórem na pożółkłych teraz papierach. Koperty, stemple, widokówki... Skończyły się listy, skończyło się czytanie pisma ręcznego. Listonosz? To ten co nosi rachunki?
Cóż zostanie po nas? W tej totalnej cyfryzacji czyż sami nie stajemy się cyfrą piękną jak NIP czy PESEL? Zawinie ogonem jakaś kometa, huknie Zeus gromowładny i pokasuje nam twarde dyski i pamięć SMS-ów. Nie spojrzymy z portretów w oczy przyszłym pokoleniom. A one nie spojrzą nam. Nie odczyta żaden grafolog tajemnic naszego charakteru z osobowości pisma, bo żadnego pisma przecież nie będzie...
Ale oprócz tych refleksji znajduję również:
- Życiorys Marii Veltuzen z 1952 r.
- Artykuł z Dziennika Polskiego rok 1954 o Mamie jako o autorce szopki z drewnianymi toczonymi figurami.
- Szkicownik sprzed ponad pół wieku z rysunkami laleczki-bączka.
- Projekt innej lalki toczonej w drewnie niegdyś w setkotysięcznym wydaniu Cepelii – Mama nie miała z tego złamanego grosza.
- Wywiad wiekowej już Marii Veltuzen w lokalnym piśmie „Pod Giewontem” styczeń 2000 r.
- Setki świetnych rysunków - miała Mama utalentowaną rękę.
- I na koniec – kilka rachunków sprzedaży laleczek-bączków z początku lat osiemdziesiątych, kiedy powróciliśmy do ich produkcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz